[ strona główna ] : Dziś jest:

Różności : znalezione : Kontrowersyjne nazwy produktów

Szminka przypominająca nazwą islamską chustę, samochód, budzący skojarzenia z penisem, czy lokówka, mająca w nazwie gówno? Tego typu wpadki w nazewnictwie produktów wynikające z nieznajomości języków obcych i opieszałości producentów nie są wcale rzadkim zjawiskiem.

Kobiece piękno chętnie otacza się aurą egzotycznej tajemnicy. Być może taka myśl zainspirowała Dobner Kosmetik GmbH z Albaching do nazwania produkowanych przez nią kosmetyków kolorowych "Chador". Kosmetyki, które są reklamowane w aktualnym prospekcie sieci dyskontów Plus jako towar sezonowy, są sprzedawane po atrakcyjnej cenie 1,99 euro. Hasło reklamowe w prospekcie brzmi: "bajecznie piękna z Chadorem". Nieszczęśliwym trafem tę nazwę wymawia się w języku niemieckim dokładnie tak samo jak słowo "czador" [niemiecka pisownia: Tschador - przyp. tłum.], które oznacza czarną chustę, którą noszą kobiety w Iranie. W innych językach, np. w angielskim, holenderskim czy hiszpańskim zgodna jest nawet pisownia. Czador zasłania kobietę od stóp do głów z wyjątkiem twarzy i jest zupełnym przeciwieństwem wystawianej na pokaz kobiecości. Dlatego w połączeniu z określeniem "Kiss Proof Lip Gloss" czy "Volume Mascara" nazwa marki mimowolnie wywołuje na twarzy uśmieszek.

Nikomu z Plusa osobliwość tej nazwy nie rzuciła się w oczy - rzecznicy prasowi sieci nie chcieli wypowiedzieć się w tej sprawie.

Czador ma znaczenie polityczne. Stanowi jeden z elementów surowych zasad ubioru, które zostały wprowadzone w 1979 roku przez szyickiego duchownego Ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego wraz z rewolucją islamską i utworzeniem państwa teokratycznego. Iranki nie mogą się poruszać w przestrzeni publicznej bez czarnej chusty, dlatego takie ubranie wywołuje złość feministek. Czador pozostawia jednak odkrytą twarz, a malowanie się jest w Iranie społecznie dopuszczalne - z tej małej swobody korzystają przede wszystkim młode kobiety w miastach takich jak Teheran.

Znak towarowy "Chador" jest zarejestrowany w Niemczech już od 1996 roku - mimo wszystkich dyskusji na temat dyskryminacji kobiet w islamie. Sascha Dobner, prezes Dobner Kosmetik GmbH, jest zdziwiony takimi skojarzeniami: "Wybraliśmy tę nazwę, ponieważ uznaliśmy, że jest po prostu ładna". Producent kosmetyków zaopatruje w towar klientów w Niemczech i Austrii, oraz sieci tanich sklepów takich jak Woolworth, gdzie robi zakupy wielu obcokrajowców. - Jak dotąd nikt nie złożył skargi z powodu nazwy - mówi Dobner.

Nazwy z defektem

- Niemcy z reguły bez bólu akceptują nazwy produktów - mówi Bernd Samland, dyrektor agencji "Endmark" z Kolonii, która specjalizuje się w wymyślaniu nazw marek. - Można tu, na przykład, sprzedawać mydło o nazwie "Doofe" (Dove). Samland sprawdza znaczenie nazw produktów w ponad 80 językach. Wie o tym, że nieudane nazwy zdarzają się często - zwłaszcza, gdy artykuły są sprzedawane za granicą. I tak Fiat musiał przeboleć, że jego małolitrażowy Uno niezbyt nadawał się na rynek fiński, gdyż nazwa ta oznacza w Finlandii "grube babskie dupsko".

Podobnie było w przypadku Forda i jego modelu Pinto, o którym nikt w Brazylii nie chciał mówić "mój Pinto", ponieważ słowo to stanowi potoczne określenie penisa. Chęć kupowania ma swoje granice również w przypadku tolerancyjnych Niemców -niewielu nabywców znalazła lokówka, która podobnie jak żelazko parowe rozpylała wilgotną mgiełkę i z tego względu nazwano ją "Mist Stick" ["Mist" ma w języku niemieckim dwa znaczenia -w języku potocznym oznacza "gnój", inne znaczenie to "mgiełka"- przyp. tłum].

Pomijając nieznajomość języków obcych, firmy popełniają także błędy wynikające z braku wrażliwości. Obsługa sieci pizzerii "Joey's" musiała niedawno oficjalnie przeprosić Hindusów żyjących w Niemczech za to, że nazwała pizze imionami hinduskich bóstw. Wątpliwą sławę zyskał też producent butów sportowych, sprzedając w Izraelu model o nazwie "Zyklon beige". Nazwy nie kojarzono tam z trąbą powietrzną, lecz z Cyklonem B (Zyklon B) - gazem używanym w obozach koncentracyjnych. - Z powodu religijnych konotacji także "Chador" to raczej drażliwa sprawa - mówi Bernd Samland.

Jego zdaniem Dobner, który produkuje "Chador", miał po prostu pecha, nazywając tak serię swoich kosmetyków. W 1996 roku, gdy wymyślił on nazwę marki, islam i jego różne kulturowe oblicza nie były tematem, którym zajmowała się opinia publiczna. Wówczas nie miały jeszcze miejsca wydarzenia z 11 września i nie rozgorzał spór o chusty. Terminy takie jak burka czy czador w mniejszym stopniu stanowiły element wiedzy ogólnej.

- Jeżeli jednak nazwy wraz z upływem czasu stają się nieaktualne, wskazana jest ich zmiana - uważa Samland. On sam musiał zmienić nazwę swojej firmy na Endmark, gdy zaczął pracować dla zagranicznych klientów. Wcześniej firma nazywała się Unykat. - Jednak w języku angielskim za bardzo przypominało to karmę dla kotów - przyznaje Samland.

Źródło: Der Spiegel, za:
Gazeta Wyborcza

projekt:Szablonownia